My wiecznie w drodze, my ciągle gdzieś głodni
Żyjemy desperackim, beznadziejnym życiem
Za kawałek tego głupiego świata
Do ostatniego chłopca trwamy
Krzyż na rozerwanej i scerowanej skórze
Pod kamizelką rwie się i tańczy dusza
Ja patrzę na żywe i zakurzone gęby
To są drodzy moi koledzy
Bez pogody w gówno i kipiącą wodę
Wyruszamy z nadzieją zdążyć przed świtem
My – niedożywiona wolność
My – żołnierze sukcesu, dzwonnicy losu
Krzyż ciąży na słonej od przeszłości skórze
Pod kamizelką płonie i wrzeszczy dusza
Cudze niebo całuje nasze zakurzone gęby
Cudze niebo nam oddaje się śpiesznie
Wypaliła się, upadła tuż obok młoda gwiazda
Pożyła na świecie mało, gdy wyleciała z gniazda
I przestała wkrótce świecić, krew ściekała po trawie
Długo będzie nocą śnić się ból w mym zbędnym rękawie
Czerwona gwiazda na zieleni smętnej
Czarna bieda wisi na włosku
Czerwona bieda na chłodnej piersi
Czarna gwiazda płonie na przedzie
My zbawiamy nasz świat od śmieci i zepsucia
Zagryzając tęsknotą i nadzieją śnieg
My stoimy nad mogiły przepaścią, milcząc
Spoglądając jak w wieczność czołga się człowiek
Poczerniała od przeczuć i strachu
Bije żyła na białej od bólu skroni
My od poprzedniego nocnego ataku
Podnosimy się z brzuchów już coraz lżej
Wypaliła się, upadła tuż obok młoda gwiazda
Pożyła na świecie mało, gdy wyleciała z gniazda
I przestała wkrótce świecić, krew ściekała po trawie
Długo będzie nocą śnić się ból w mym zbędnym rękawie
Czerwona gwiazda na zieleni smętnej
Czarna bieda wisi na włosku
Czerwona bieda na chłodnej piersi
Czarna gwiazda płonie na przedzie