Wczoraj znów eksplodowało to,
Co właściwie razem być powinno.
Wierząc (wciąż) w ten raj
Który szaleństwo nań sprowadził.
Teraz wszyscy modlić się zaczynają
I trzymają się kurczowo czegoś,
Co wytłumaczyć się nie daje.
Sezon huraganów wcześnie przychodzi
W tym roku wcześnie, jak dotąd nigdy.
Fale przebijają się ponad tamą,
która przyszłego roku nie wytrzyma.
Posprzątajmy szybko to wszystko
Ale co z tym szrotem zrobić?
Może spytać Pana Boga.
A jeśli świat to tylko udaje
Szaleniec wygłasza mowę,
Wyłączasz to, odwracasz się
W swoim pokoju z widokiem.
A kiedy ci opowiada dziennik,
Kto znów planetę dręczy,
Przełączasz i odwracasz się
W swoim pokoju z widokiem.
Ludzie wchodzą w te dramaty
I przeżywają swoje strachy.
Odwet jest zaplanowany,
Przeciwnik już uprzedzony.
I gdzieś tam już lecą rakiety,
A kamera na to patrzy,
To naprawdę pewnie się nigdy nie kończy.
Jak mam wyjaśnić ten absurd?
Co opowiem memu dziecku?
Że wszędzie na kuli ziemskiej
Mieszkają tylko szaleńcy,
Wiedzieliśmy o tym wprawdzie,
Lecz nie przedsięwzięliśmy nic.
Czy mam mu w żywe oczy kłamać?
A jeśli świat to tylko udaje
Szaleniec wygłasza mowę,
Wyłączasz to, odwracasz się
W swoim pokoju z widokiem.
A kiedy ci opowiada dziennik,
Kto znów planetę dręczy,
Przełączasz i odwracasz się
W swoim pokoju z widokiem
W swoim pokoju z widokiem
W swoim pokoju z widokiem.
A jeśli świat to tylko udaje
Szaleniec wygłasza mowę,
Wyłączasz to, odwracasz się
W swoim pokoju z widokiem.
A kiedy ci opowiada dziennik,
Kto znów planetę dręczy,
Przełączasz i odwracasz się
W swoim pokoju z widokiem