Zakopaliśmy bagnety na brzegu białej rzeki, gdzie rozbiliśmy się do dna o początek.
Zatem pojadę tam, gdzie jest żywa woda, tam marząc zapalę na nabrzeżu.
Zatem pojadę tam, gdzie jest żywa woda, tam marząc pomilczę na nabrzeżu.
Ja do domu dojdę i narobię kłopotu, rozbijając walizki na progu.
Rozerwę przewody, splunę na wszystkie miasta i zapomnę powrotnej drogi.
Rozerwę przewody, splunę na wszystkie miasta i zapomnę powrotnej drogi.
Na schodach przysiąwszy – nieurodzaj, niedosiew, widzę w niebie u starego domu,
A naprzeciw w oknie, lub wydaje się mi, czuły wzrok wasz do bólu znajomy.
A naprzeciw w oknie, lub wydaje się mi, jasny wzrok wasz do bólu znajomy.
Poprowadzę rozmowę, choć nie podrywacz, nie złodziej, po prostu długo w ojczyźnie nie byłem.
Że jak głupie pisklę, wojowałem za dworek, a wróciłem ku błękitnemu niebu.
Że jak błędne pisklę, wojowałem za dworek, a wróciłem ku błękitnemu niebu.
Zakopaliśmy bagnety...