Nade mną – klosz ze szkła, wirowanie gwiazd.
Ja wiem, nikt nie dał słowa mi, że będzie łatwo.
Mów do mnie jak deszcz, a ja uwierzę ci.
Ile lat można tak, z lustrem twarzą w twarz, toczyć rozmowę?
W okno puka strach.
Jak gdyby niósł mnie prąd poprzez ślepą noc,
z góry świeci Mars przeraźliwie sam,
idzie na zimę stulecia.
Uratuj mnie i życie od nowa niech z nami zacznie biec,
niechaj się zapali w nas płomień tak wierny, jak pies!
Podaruj mi to życie od nowa jak obiecany ląd,
niechaj nas nie dzieli, nie, ogień, ni woda, ni noc!
Jaki jest twój znak,
jaki jest mój znak
i co nas czeka po drodze?
Biały, biały sen,
biały, biały sad,
z kim się obudzę na dobre?
Komu z dziurą płaszcz,
komu Hotel Grand,
dla kogo palmy na wietrze?
Jaki jest twój znak,
jaki jest mój znak?
Czy się spotkamy – to sekret,
kto go zna?
Opadła nisko rtęć
i mróz ma na mnie chęć.
Komu szach i mat,
przy kim stoi straż?
Kto mnie ochroni,
obroni?
Uratuj mnie i życie od nowa niech z nami zacznie biec,
niechaj się zapali w nas płomień tak wierny, jak pies!
Podaruj mi to życie od nowa jak obiecany ląd,
niechaj nas nie dzielą, nie, ogień, ni woda, ni noc!
Jaki jest twój znak,
jaki jest mój znak
i co nas czeka po drodze?
Biały, biały sen,
biały, biały sad,
z kim się obudzę na dobre?
Komu z dziurą płaszcz,
komu Hotel Grand,
dla kogo palmy na wietrze?
Jaki jest twój znak,
jaki jest mój znak?
Czy się spotkamy – to sekret,
kto go zna?
Mów do mnie jak deszcz, a ja uwierzę ci.
Ile lat można tak, z lustrem twarzą w twarz, toczyć rozmowę?
W okno puka strach.