Już nie uciekniemy od prawdy,
będziemy poszukiwać odpowiedzi, zamrzemy z miłości.
Już nie, choć tak bardzo pragnę cię zobaczyć,
już nie mogę być z tobą, to już koniec.
Już wszystko pęka we mnie,
wychodzi i mnie zabija,
czego ty chcesz?
Już nie jestem w stanie wytrzymać,
już nie mam słów do odparcia,
już nie, oddalasz się i mnie ranisz.
Już nie będzie piosenki, ani namiętnych tańców,
nie widzę oczów, tych którymi teraz patrzysz,
już nie będziemy ze sobą do końca życia.
Ty i ja...
każdy zmierza w swoją stronę,
każdy walczy na swój sposób,
jedno ciche ''kocham cię''.
Boli, skoro nie byłem z tobą,
skoro nie potrafiłem tego powiedzieć, nie miej do mnie pretensji.
Jeśli każda próba jest już bzdurą,
czego ty chcesz?
Już nie jestem w stanie wytrzymać,
już nie mam słów do odparcia,
już nie, oddalasz się i mnie ranisz.
Już nie będzie piosenki, ani namiętnych tańców,
nie widzę oczów, tych którymi teraz patrzysz,
już nie będziemy ze sobą do końca życia.
Przypomnij sobie gdy rzekliśmy: ''posłuchaj, ja tego nie zrobię'',
przy stole, morze pocałunków i tę walkę o wpływy.
Jeśli zechcesz ja stanę się napastnikiem,
który skończy z zarzutami i wybawi od jadu.
Już nie, twojego tupetu w łóżku, korytarza w płomieniach,
nas trwoniących życie, upitych w śmiechu i w pragnieniach.
Już nie okryjesz mych pleców, w swoich nerwach mojej ciszy,
ja ucałuję twe rany, gdy będziesz miała żal do całego świata.
Już nie...
już nie...
już nie...
Nie patrz na mnie,
skoro wiesz, że mogę upaść.
Już nie będzie piosenki, ani namiętnych tańców,
nie widzę oczów, tych którymi teraz patrzysz,
już nie będziemy ze sobą do końca życia.