Wybił zegar w nocy dwunastą godzinę,
huk strzałów gdzieś słychać w oddali,
a po wsiach pobliższych strach i przerażenie,
że wioska się pali.
Otoczyli wioskę zajadli i wściekli, zagnali na miejsce ustronne.
Kilkunastu starców, co im nie uciekli, kobiety i dzieci bezbronne.
Zagrały maszyny raz, drugi i trzeci,
kule ryły ziemię i ludzi.
A matki jak do snu tuliły swe dzieci,
aby się już więcej nie zbudzić.
Już wieczór nadchodzi, szumiały topole,
niebo się iskrzyło gwiazdami.
Ach, zgroza to była spojrzeć na to pole, na ten plac pokryty trupami.
A psy po wsi wyły, tak bardzo żałośnie,
zdałoby się płakać, narzekać.
A bydło w oborach ryczało rozgłośnie,
nie mogło się kobiet doczekać.
A nazajutrz przyszli chłopi ze Stworzyczowa,
co rozkaz od Niemców dostali,
by wszystkich zabitych na miejscu pochować,
na wzgórzu za wioską w oddali...