Ile warte jest własne bezpieczeństwo?
Jak nie postradać zmysłów?
Mógłbym zająć się ogrodem,
mym własnym,
kosić trawnik i rosnące na nim róże,
lecz nie potrafię zrozumieć
co zrobić, by być wolnym;
w końcu pragnę tylko być sobą.
Te zimowe dni są moimi, cisza,
nic mnie nie kąsa… co właściwie chciałem powiedzieć?
Mógłbym rzucić się do ogniska
z entuzjazmem,
oczyścić ścieżkę i zebrać zwiędłe liście,
ale nie mam odwagi
być fragmentem tej sceny…
A może to tylko jakiś dziwny sen?
Chyba pójdę na wysoką wieżę, gdzie wszyscy ludzie
są tak wścibscy.
Mógłbym najpierw pójść do sklepu za rogiem i kupić
całą stertę ciemnych okularów,
już teraz.
Którędy teraz… wspinać się czy zejść?
Czy kiedykolwiek dokonam wyboru?
Mógłbym rzucić się w wir zdarzeń,
dla własnego dobra,
wyruszyć w drogę lub śmiać się w duszy,
lecz to nigdy nie będzie to samo:
za każdym razem drobny przekręt.
Sądzę, że pogodzę się z losem
i po prosty będę żył.
Tylko czy w ten sposób
nie podetnę sobie delikatnie żył?