W tym kruchym zgiełku zachodów i osik
Pod bladym księżycem.
Nie poskładasz lic
W pękniętych witrynach,
Co świętują ze mną
Pożegnanie ziemi -
Zimno całkiem jest duszy od tej bzdury.
Wymarły dworzec,
Wszystkich bym posłał -
Jeśliby nie ty.
Było nieważne, później gorące,
A teraz - wojna.
Czego jeszcze chcesz? Co tobie oddać,
Blady księżycu?
Wymarły dworzec zachodów i osik,
Są też stare koty.
Ojczyzno moja, wszystko bym posłał -
Jeśliby nie ty.
Za peronem pola,
Na plecach śnieg z deszczem,
Biały pociąg i ja
Odjeżdżający w nim.
Chmury na mieliźnie,
I nie wstaną z ziemi.
Ciąg dalekich świateł,
Moje myśli o niej.
W dworcowym bufecie
Dopijam swą szklankę,
Stygnie zimne światło.
Kto trzeźwy? A kto nie?
W ciemności z latarką,
Chrypiąc, zezuje świat,
W szparach ciepłych mieszkań,
Które znikają w nim.