Bardzo chciała go, chciała
że morderca - nie znała.
Przy barze stał, do niej się śmiał.
Ciepło wnika do ciała.
Muzyka z wolna ucicha,
coś ją pod sercem kłuje
jakbym cię znała już tyle lat,
ona tak cicho wzdycha.
Wąsik, kapelusz, z papierosa dym,
morderca to, panienko, nie wychodź z nim,
gdzie się żart kończy, pech się zaczyna,
straszny krzyk, czarna krew,
trawa to zimna pierzyna, ty głupia.
Świat obraca się jej już,
tylko dla jego pięknych oczu.
Wychodzą na dwór - tam będzie lepiej.
Do lasu on śmiało kroczy.
Na trawę ją potem rzuci,
to ją przyjemnie boli,
czerwone usta zaszepczą,
że co chce może zrobić.
Wąsik, kapelusz, z papierosa dym,
morderca to, panienko, nie wychodź z nim,
gdzie się żart kończy, pech się zaczyna,
straszny krzyk, czarna krew,
trawa to zimna pierzyna, ty głupia.
Bardzo chciała go, chciała
że morderca - nie znała.
Tak nad nią stał, a cicho się śmiał.
Coś jej wnika do ciała.
W brzuch się kosa1zanurzy,
romantyka się burzy,
trzustka, wątroba fuj i tak dalej
krzyku! - jak kiedy gorze2.
Wąsik, kapelusz, z papierosa dym,
morderca to, panienko, nie wychodź z nim,
gdzie się żart kończy, pech się zaczyna,
straszny krzyk, czarna krew,
trawa to zimna pierzyna, ty głupia.
Tej świni znów nie złapali
zabił i już jest w oddali,
palący całus na dobrą noc,
zanim się połapali.
Dlatego
panny nie wierzcie ślubom
robicie rzecz wielce zgubną,
a gdzieś potem w nocy, i w cudzej mocy
bez pomocy.
Wąsik, kapelusz, z papierosa dym,
morderca to, panienko, nie wychodź z nim,
gdzie się żart kończy, pech się zaczyna,
straszny krzyk, czarna krew,
trawa to zimna pierzyna, ty głupia.
1. dyka to sztylet, który w Polsce nie był popularny, zaś w półświatku nóż nazywa się kosą2. jak gdyby się paliło