Nie płacz, już oswoiłem samotność.
To Bóg kiedyś skrzyżował nasze drogi.
Nie zostawiaj tu swojego zapachu. Kochałem go.
Nie możesz teraz ot tak, mnie tego pozbawić.
Maleńka...
Jesteś jak dziecko.. z balonikiem w ręce.
Czy byłem przeszkodą? Czy byłem igłą, która ci go przebiła?
Widziałem, że jabłka spadły już drzew. Jesteśmy tacy sami jak one - zepsuci.
Drewniane okna są już zamknięte.
Maleńka...
Już nie da się nic zrobić.
Twoja twarz jest dla mnie obca.
I z każdą chwilą coraz mniej ciebie znam.
Nie powinno tak być. Chcę, by było jak dawniej.
To niesprawiedliwe, że ten ból z każdą minutą zwiększa się.
A teraz uśmiechnij się, uśmiechnij się, uśmiechnij się,
uśmiechnij się,
Maleńka...
Zawsze miałaś rację. Cierpienie jest za darmo.
Trzeba było trzeźwo ocenić sytuację.
Jestem potwornie zmęczony, jak stary zegar.
Rozdarty na pół jak Stambuł.
Maleńka...
Teraz czuję się tak, jak kiedyś, gdy przeraźliwy dźwięk dzwonka w szkole, oznajmiał koniec wspaniałej gry...