Van Loon1 – człowiek, rzekłbym, od początku skazany na znojną pracę,
której ani jego plecy, ani inteligencja nie chciały znosić,
najwidoczniej otrzymał pocałunek od dobrego losu,
gdy musiał wyjechać2.
Zdaje się jednak, że nigdy nie zapisał się w historii,
ale to są sprawy, o których się wie dopiero później.
Z drugiej strony, nikt nigdy nie każe wybierać losu
ani nawet orłu, ani myszy.
A przecież konkretny dzień naznacza całą przyszłość,
albo jakaś wojna ją rozbija niczym rzut kamieniem.
Lecz zdarzało mi się widywać nawet ryczącą mysz
i orła, co gwałtownie runął w dół.
Ile lat, dzień po dniu, musimy z kimś przeżyć,
by zrozumieć, co mu się rodzi w głowie, czego chce czy kim jest!
Jesteśmy turystami w krainie pustki, nie odkrywając nikogo,
kto nie jest naszym własnym Ja.
Van Loon żył, a ja sądziłem, że był martwy,
albo – co gorsza – nieużyteczny, jedynie z powodu dystansu
między jego różnymi przekonaniami a moją ówczesną młodością i pychą,
moją ignorancją.
Cóż mogłem wiedzieć o tym, jak żeglował,
odważny jak Caboto3 pośród piany,
o każdym jego dniu i o tym, jak rekin stawał się,
dzień po dniu, słodkowodną rybą.
Van Loon, Van Loon,
cóż to nosisz w sobie, gdy umysł odpoczywa,
a dana pora oferuje spokój?
Podążasz za cieniem, czy ten spokój masz w sobie?
Chciałbym wiedzieć,
co widzisz, gdy rozglądasz się wokół:
rozległe panoramy, czy ten dzień
już wystarczy, jest dla ciebie jak nowy dar?
Van Loon, Van Loon,
o czym myślisz w ten wrzesień,
którego wysokie mgły plamią Apeniny;
teraz, gdy masz tyle czasu na rozmyślania, lecz o kim?
Dalej, stary, dalej!
Nie lękaj się, bo każdy będzie mieć swą rację
i usprawiedliwienie,
choć jakie – nie dowiemy się nigdy, przenigdy!
Teraz Van Loon powoli przygotowuje się do swej ostatniej podróży.
Bagaże już dawno ma spakowane, jak każdy zapobiegliwy człowiek.
A nawet lepiej: jego bagaż jest czymś normalnym tak dla prostaka, jak mędrca,
to znaczy mało istotnym lub wręcz nieważnym.
I odejdzie naprawdę, w jakieś własne miejsce lub do własnej historii,
z wszystkimi księgami, których życie mu zabroniło,
ze starymi przyjaciółmi, o których stracił pamięć,
z nieskończonością,
tam, gdzie nawet w naszych górach jest zawsze lato,
a jeśli ktoś chce, to zima bez smutków,
która skrzypi lodem pod podkutymi
starymi butami z czasów, gdy był osiemnastolatkiem, osiemnastolatkiem.
1. https://pl.wikipedia.org/wiki/Hendrik_Willem_van_Loon; w tej piosence autor poprzez opowieść o Van Loonie tak naprawdę opowiada o własnym ojcu, który miał wiele zainteresowań, ale nie dość pieniędzy, by opłacić sobie porządną edukację.2. Ojciec Gucciniego musiał wyruszyć na wojnę w 1940r, gdy sam piosenkarz był jeszcze niemowlęciem.3. https://pl.wikipedia.org/wiki/Giovanni_Caboto