Oto ja, nocy, stara przyjaciółko
Znowu pójdę do niej, długą pustą ulicą
Tam, gdzie strach ginie
Jej dłoń ogrzewa mój policzek
Na niej topnieją moje usta
Na zawsze sam, znam jej oddech
Ugość mnie, nocy, stara przyjaciółko
Nalej w kieliszek pożądania, żeby mnie złamać
Czy nie zagubiłem się wystarczająco?
Kto zmierzy ból?
Kochałem do rozpaczy
Uciekłem świadomie, aby później wrócić
Znowu budzi się we mnie największy smutek
Który niesie śnieg z gór
Równinny wiatr
Kogo kocha teraz jej serce?
Powiedz, niech boli jeszcze mocniej
Idziemy na dno
Smutek, ty i ja
Pozdrawiam cię, nocy, stara przyjaciółko
Zatoczę krąg, żeby nie żałować
Czym jest ta wiosna
W porównaniu z miłymi latami
Jej wołanie mnie nakręca
Nawet z dna wygląda tak samo