Dotknij mnie nad ranem, a potem idź sobie,
Przed nami nie ma jutra ale mieliśmy swoje wczoraj.
Czyż nie ja mówiłam, że nic to co dobre nie będzie trwało wiecznie?
Czyż nie ja mówiłam, by nacieszyć się tym co mamy?
Pewnie cieżko przyszło Ci powiedzieć, że już dałeś z siebie wszystko,
Mogę nawet to zrozumieć, każdy może żyć jak chce.
Cóż, mogę cię pożegnać w chłodnym świetle poranka,
Lecz nie mogę patrzeć, jak umiera miłość podczas żaru nocy.
Jeśli mam być silna, wiesz że muszę mieć ten wieczór zanim stąd odejdziesz.
A zanim odejdziesz, będę leżeć tu i rozmyślać o tym,
Kiedy po raz ostatni dotkniesz mnie nad ranem.
A potem - zamknij drzwi,
Zostaw mnie taką, jaką mnie znalazłeś, przepełnioną pustką
Hej, czyż to nie my wczoraj śmialiśmy się oboje na przekór wiatrowi,
Czyż to nie my uciekaliśmy, licząc że czas nigdy nie dogoni nas? (Czyż nie my?)
Czyż nie zabieraliśmy się w te miejsca, gdzie nikt dotąd jeszcze nie był?
Tak, bardzo potrzebuję Cię dziś wieczór, bo już nigdy więcej nie zabierzesz mnie tam.
Pozwól patrzeć jak odchodzisz, patrzeć pod rażące w oczy słońce.
Widzieliśmy jak miłość dojrzewa, teraz ujrzymy jak umiera w nas.
Jeśli mam być silna, to wiesz,
że muszę mieć ten wieczór, zanim stąd odejdziesz
A zanim odejdziesz, będę tulić cię, aż po czas,
gdy wyciągniesz ręce i dotkniesz mnie nad ranem.
(Poranki były błękitno-złote, a my czuliśmy się nawzajem)
A potem po prostu odejdź
(Marzyliśmy o swoich objęciach, będąc gotowym na to, co przyniesie nam świat)
Nie ma dla nas jutra
(Jutra nie ma, została tylko miłość i czas by ścigać ją)
Ale mieliśmy swoje wczoraj
(Lecz to, niestety, przeszłość, kochanie, i trzeba się z tym pogodzić)
Dotknij mnie nad ranem…