Jak wieczność są moje godziny przy niemym fortepianie,
świadomość tego jest przy mnie na tej niespokojnej drodze.
Serce wypaliłem w te nieprzespane noce,
by stworzyć ciebie w szalonych piosenkach.
Jakieś dziwne idee i koszmar w głowie,
w szalonej tęsknocie ogień we krwi płonie,
bo mało pozostało z mojej młodości,
a ciało w bólu błaga o twą obecność.
Cóż uczyniłaś z moim życiem,
z moim życiem, z moim życiem.
Czemu dałaś mi tylko pusty ból,
tylko pusty ból, tylko pusty ból.
I nie wiem, jak mógłbym przejść tę granicę,
by znaleźć cię, realną w pierwotnym szczęściu.
Niechaj mi wybaczą te, które fałszywie całuję,
bez rozkoszy są te bitwy, gdy przegrywam wojny.