W chłodny zimowy poranek, zanim wzejdzie światło
W płomieniach wiecznego panowania śmierci jedziemy by walczyć
Ciemność nisko upada i czasy są bardzo ciężkie
Dźwięk złowrogiego śmiechu opada na świat w tę noc
Walczymy wzniośle, walczymy bronią ze stali
Poprzez wszystkie ziemie leżące odłogiem
Rozproszone dusze poczują piekło, które oznacza zmarnowanych na wybrzeżach
Na czerniejących falach historii
Obserwujemy ich gdy podążają
Poprzez ogień, ból i wiemy, że uczynią to znowu
Więc teraz lecimy wolni
Jesteśmy wolni przed burzą i gromami
W naszych poszukiwaniach zdążamy na pustkowie
Daleko poza zasięgiem południowego słońca,
Daleko poza zasięgiem księżycowego blasku
Wgłąb naszych serc i wszystkich naszych dusz
Bardzo daleko stąd czekamy na nadejście dnia
Na zaprzepaszczone umarłe światła
Czujemy ból i życie utracone przez tysiąc dni
Wciąż podążamy przez ogień i płomienie
Gdy dzień świta czerwienią
A błyskawice rozdzierają niebo
Wznosimy ręce ponad niebiosa
Ślemy do nich ich kłamstwa
Uciekam przed porannym światłem z ogniem w moim sercu
Od tej chwili jesteśmy wygnani z upadłego kraju
I żyjemy z dala od gwiazd
W czarnych snach wierzymy,
Że teraz jest nasze przeznaczenie
I wszyscy będziemy tej nocy wolni bez kresu
I na skrzydłach snu
Daleko poza rzeczywistością
Wszyscy jesteśmy samotni w swej desperacji
Gdy czas dobiega końca
Zagubiony wewnątrz siebie nigdy mnie nie odnajdziesz
Zagubiony w granicach swego umysłu
Dzień po dniu to cierpienie musi trwać
Bardzo daleko stąd czekamy na nadejście dnia
Na zaprzepaszczone umarłe światła
Czujemy ból i życie utracone przez tysiąc dni
Wciąż podążamy przez ogień i płomienie
Teraz stoimy tu z ich krwią na rękach
Walczyliśmy ciężko, czy umiemy to teraz zrozumieć?
Złamię pieczęć tego przekleństwa jeśli tylko możliwe, że potrafię to zrobić
Dla wolności każdego człowieka
Bardzo daleko stąd czekamy na nadejście dnia
Na zaprzepaszczone umarłe światła
Czujemy ból i życie utracone przez tysiąc dni
Wciąż podążamy przez ogień i płomienie