W nocy, ta bezrozumna armia, [której] szeregów nie rozbija różnica zdań
Jest rzucona do akcji, a jej tempo nie słabnie
Równym krokiem, z wielką precyzją, ci tancerze nocy
Suną naprzód przeciwko ciemności – jakże nieprzejednana jest ich moc!
Oczy nie przytępione przez księżyc, ze zgiętymi ramionami i nogami
Idą i żyją, mając nadzieję wkrótce wynurzyć się z tego stanu zawieszenia
Ich umysły, oczekując świtu dnia
Nigdy nie dowiedzą się, co czeka w odległości li zrozumienia
- zbyt daleko, zbyt wcześnie
Zmysły przytępione przez połowiczną zdolność czucia, tylko kołując przez ten wymiar
Widząc jedynie fragmentaryczne obrazy, przedwcześnie skrócone przez mózg
Ale oddychają i znają, przynajmniej do jakiegoś stopnia
Duszę, która zakorzenia materię tak Piękności, jak i Bestii
Z jakiego kła lub pazura wypływa mord
A z jakiego ciała i krwi pasja?
Obydwa przecinają powietrze przy pomocy wymachu wahadła
Zabójczo, ale delikatnie
I jakikolwiek zasięg czucia istnieje w śnie
I jakiekolwiek byłoby wytrącenie logiki z równowagi w sile krzyku
Zmysły żądlą
I choć może śnię a rzeczywistość się zatrzymuje
Znam tylko znaczenie widoku i nic więcej
A to nic
Kolumny nocy suną naprzód
Zaraźliwie, ich niejasny taniec
Zbiera konwertytów do zagrody
Koniec końców cały posępny świat podąży ich śladem
Dalej, w ten sam gorzki koniec
Usypiający przegląd wojska – teraz tańczący zmarli
Porzucają schronienie swoich bezpiecznych łóżek
Budzą się do drzemki, której głębi się lękają
Jakby ziemia, po której stąpają, miała się zawalić
Pod solennym ciężarem ich wyobrażenia
Poszukiwałbym ukrytych zakątków całego tego świata
Dopatrywałbym się sensu w czuciowym zawijasie
Gdybym tylko miał czas
Ale sen wkrótce będzie zakończony
Dziś w nocy, nim położysz się [by posmakować] słodkości swego snu
Czy kwestionujesz swoje poddanie się spadnięciu z [klifu, z którego] skacze [zawiedziony] kochanek?
Czy też mrok usypiacza opanowuje [cię] samoistnie?
Czy twoje ciało powstaje w [jego] służbie bez jednego stęknięcia sprzeciwu?
Te budzące się sny życia i śmierci
W lustrze są wykrzywione i ugięte [pod presją]
Rzęsy migoczą, złapanie oddechu
Skóra bieleje na stawach
Armia lunatyków trzęsie swymi kończynami i są obluzowane
I choć jestem gadatliwy, nie potrafię sklecić żadnej wymówki
By nie powstać znowu
Należę do chóru nocnego czasu
I, jak ty, muszę tańczyć do tej piosenki światła księżyca
Na koniec ja też muszę zapłacić za to życie
Jeśli wszystko jest stracone, nic nie jest znane
A jak możemy stracić coś, czego nigdy nie posiadaliśmy?
Och, wyszukiwałbym wszelką wiedzę, jaką mógłbym znaleźć
Rozwikłałbym wszelkie tajemnice umysłu
Gdybym tylko miał czas
Gdybym tylko miał czas
Ale mój czas wkrótce będzie zakończony