Czuję, jak wiatr gwiżdże w mych drzwiach.
Mówi mi, że lato się skończyło,
a zima czai się już i czeka,
czeka wraz z burzą.
Jestem już stary, me kości - umęczone,
a mój syn jest wszystkim, co mam.
Ale odszedł, by walczyć o wolność,
odszedł zabierając me serce.
Całe życie kochałem tę ziemię,
uprawiałem ją własnymi rękami,
lecz czy ta wolność ześle deszcz,
by z ziemi wykiełkowały nasiona?
Czy ta wolność uleczy mój ból
i przywróci mi syna?
Och och och…
Widziałem, jak odchodzili się w siną dal,
jak przez morze w rozszalałym sztormie.
Wielu z nich zginęło na drodze ku wolności,
gryząc piach.
Całe życie kochałem tę ziemię,
uprawiałem ją własnymi rękami,
lecz czy ta wolność ześle deszcz,
by z ziemi wykiełkowały nasiona?
Czy ta wolność uleczy mój ból
i przywróci mi syna?
Och och och…
Ostatniej nocy, gdy świat ogarnął sen,
śniłem o mym synu, że woła mnie,
bo zagubił się gdzieś w ciemnym lesie,
a śnieg padał, jego płatki opadały na ziemię…