O Boże, o co w tym wszystkim chodzi?
Próbuję na siłę ukształtować tych małych niewdzięczników.
Kiedy byłem w ich wieku pogasły wszystkie światła.
Nie było czasu, by marudzić i zwieszać nos na kwintę.
I nawet teraz część mnie wciąż lata nad
Dreznem na wysokości 15.000 stóp.
Choć nigdy tego nie pojmą, za moim sarkazmem
kryją się straszne wspomnienia.
Kochanie, kochanie czy już śpisz? To dobrze.
Bo to jedyny czas gdy mogę mówić do Ciebie szczerze.
I jest jeszcze coś, co zamknąłem głęboko w sobie:
wspomnienie zbyt bolesne,
by znieść światło dzienne.
Kiedy wróciliśmy z wojny, sztandary i
flagi wisiały na wszystkich drzwiach.
Tańczyliśmy i śpiewaliśmy na ulicach,
a dzwony kościelne biły.
Ale głęboko we mnie
wciąż tliła się pamięć
rozbrzmiewających w słuchawce interkomu słów umierającego artylerzysty.