Tam, gdzie żebracy przyjmują czeki, a dzieci kradną karty kredytowe
z kieszeni upadłych aniołów, leżących na ulicy,
tam dotarłem w swej przyszłości, a ona zakończyła się właśnie wczoraj,
Jestem niepewny swej przeszłości i od tego dostałem skrętu kiszek.
Stawiacie mi drinka, a potem sądzicie, że macie prawo
buszować w mej głowie i wirować mą duszą.
Mówicie, że jestem wolny, a chcecie bym szedł na kompromis,
bym sprzedał swe marzenia, twierdzicie że to mi się opłaci.
Och, chłopaki, wypijcie teraz za moje zdrowie,
tu, w połowie drogi, między szczytem a dnem.
Mówicie, że jestem pijany i przez chwilę relaksujecie się
zadowoleni, przekonani o waszej racji i o tym, że panujecie
nad waszymi zmysłami. Śmieszy mnie to przemądrzałe myślenie.
Rzygać mi się chce od waszych obłudnych banałów.
Lepiej byście zrozumieli, że jestem wtedy szczęśliwy,
gdy sam mogę dobierać sobie zespół, w którym gram.
Och, chłopaki, wypijcie teraz za moje zdrowie,
tu, w połowie drogi, między szczytem a dnem.
Och, chłopaki, wypijcie teraz za moje zdrowie,
tu, w połowie drogi, między szczytem a dnem.
Wypijcie za zespół zrodzony z towarzystwa,
bym grał w nim aż do mej śmierci.
Lepiej byście zrozumieli, że jestem wtedy szczęśliwy,
gdy sam mogę dobierać sobie zespół, w którym gram.
Zespół, który sobie wybrałem jest jednoosobowy,
godny zaufania, uczciwy i serdeczny,
finezyjny i doświadczony, błyskotliwy i uroczy,
więc dlaczego nie chcecie się odczepić, to mój zespół.
Och, chłopaki, wypijcie teraz za moje zdrowie,
tu, w połowie drogi, między szczytem a dnem.
Och, chłopaki, wypijcie teraz za moje zdrowie,
tu, w połowie drogi, między szczytem a dnem.
Wypijcie za mój zespół, śnijcie o nim,
bym grał w nim aż do mej śmierci.
Wypijcie za mój zespół, śnijcie o nim,
bym grał w nim aż do waszej śmierci.
Dopóki wszyscy nie pomrzemy,
dopóki wszyscy nie pomrzemy.