Zadzwoń do mnie za dwadzieścia lat.
Teraz nie wiem, co ci powiedzieć,
kochanie, nie umiem ci odpowiedzieć
i nie mam ochoty cię zrozumieć.
Lepiej pomyśl o mnie za 20 lat, pomyśl o mnie.
Ja – z siwiejącą brodą,
walizką w dłoni,
rowerem szosowym,
w okularach przeciwsłonecznych,
zatrzymam się w jakimś zakątku świata –
któż wie gdzie –
wśród miliardów i miliardów ludzi,
oniemiały z otwartymi ustami
na widok balonu1,
który wznosi się powolutku
i wymazuje z pamięci
całą przeszłość –
nawet linie na dłoni –
podczas gdy dźwięk z góry,
jakby przedłużony dźwięk,
myśl ledwie zrodzona,
przybliża się i schodzi w dół.
Ach, byłbym palantem,
takim, który za dużo ogląda telewizję!
Cóż, czasem nim byłem…
Ważne jest panować nad sytuacją.
Nie przejmuj się:
mamy dość czasu na zmiany.
Tak więc pomyśl o mnie, za 20 lat pomyśl o mnie,
przebranego za toreadora,
z tortem w dłoni,
z uchem wyciągniętym w kierunku nieba,
w stronę tego tak odległego dźwięku…
ale on się właśnie przybliża.
Jednym skokiem znaleźliśmy się w roku 2000,
u wrót wszechświata.
Ważne jest, by nie przybywać tu rządkiem,
ale wszyscy w różny sposób,
każdy na własną rękę,
może nawet po kawałku,
na starym rowerze szosowym,
w okularach przeciwsłonecznych,
z sercem w plecaku2.
Naucz się numeru na pamięć,
potem zapisz go na skórze;
jeśli zadzwonisz za dwadzieścia lat,
wyrzuć numery między gwiazdy.
U wrót wszechświata
każdego wieczoru dzwoni jakiś telefon
pod niebem ze wszystkich gwiazd
niepokojącej wiosny.
1. na gorące powietrze2. dosł. „w torbie”