Jaki dobry los wiódł mnie tyle długich dni
bym ją znalazł nagle tu pod dachem tym
Saro pokaż się zechciej tylko wyjrzeć z okna
stoję pod księżycem marząc o spojrzeniu twym
zaraz zbudzisz cały dom
proszę cicho bądź
papa będzie zły (zwidy chyba mam)
znowu idzie noc (razem sam na sam)
a ja mam już dość (co za szczęście)
nie mów nikomu (razem nareszcie)
wyrwać się z domu
tam jest swoboda
horyzont to niewoli kres
tam jest mój cel gdzie
prawdziwy cud możliwy jest
odtąd nie rozłączy nas nic
bo we dwoje pokonamy przeszkody
ja i ty, ty i ja
uniesiemy się aż do gwiazd
tam jest swoboda
nadzieja której tu nam brak
tam jest pogoda
tam czeka na nas lepszy świat
tam życie ma inny smak
romantycznie zaczyna się noc
lecz niestety dziś jestem zajęta
do pół drogi odprowadź mnie stąd
lecz to sekret i o tym pamiętaj
dokąd chcesz iść (nie powiem i już)
nie idź przez las (czy obleciał cię tchórz)
taka ciemność i ziąb (nie przeszkadza mi to)
łatwo tam zgubić się (droga znana mi jest)
może pożreć cię wilk (tutaj nuda doskwiera mi)
tam jest swoboda i każdy wolny wybór ma
tam jest pogoda i szczęście co bez końca trwa
tam życie ma inny smak