Porozmawiajmy o moim skarbie
Porozmawiajmy o moim ciachu
On działa na mnie tak
Jak nikt inny do tej pory
On patrzy na mnie
A ja upadam jak rażona gromem
Nie potrafi być subtelny
Ale mimo tego jest z aniołami na ty.
Wystarczy, by się poruszył
Wystarczy, by zadrżał
Ja, ja wyczuję mój skarb nawet po omacku
Kiedy się oddala
Kiedy pozostaje w bezruchu
Wystarczy, by zaczął się dąsać, a ja już chodzę
Po omacku
Po omacku
Od czasu naszego spotkania
Nie karmię się już niczym poza nim
On ma taki sposób
Na zgniatanie moich fanaberii w papkę
Ze strachu, że go obrażą
Przyozdabia się próżnością
I wyśmiewa się z mas
Pielęgnując swą wrażliwość
Wystarczy, by się ruszył
Wystarczy, by zadrżał
Ja, ja wyczuję mój skarb nawet po omacku
Kiedy się oddala
Kiedy pozostaje w bezruchu
Wystarczy, by zaczął się dąsać, a ja już chodzę
Po omacku
Po omacku
Mój najdroższy mnie kocha
Sam mi tak powiedział
A kiedy mnie kocha
Nie mam żadnego powodu do zmartwień.