Wszystko to, moja miła,
pokryje rozmaryn, śniegi i sitowie.
I dwa zmoknięte ptaki,
z twego oka pofruną na południe.
Ani jednej łzy, żadnej chęci,
ni przeczucia, ni głosu.
A mogło być lepiej…
Powiesz: trochę jest smutno,
a on był nieszczęsnym bękartem.
I stać będziemy nadzy i sami,
przed tym lodowatym niebem i ciemnością.
Piołun pachnie, puste pole,
przekwitłe róże i miód.
A mogło być lepiej…
Pokaż mi, gdzie,
gdzie, gdy los nie kocha smutnych,
i czym się przed światem obronisz.
Czy jak róża, dwoma śmiesznymi cierniami czy snem?
Na próżno, na próżno, wszystko jest przeciw nam…