Co za myśli chronią w lesie czarne jak smoła noce,
Szarym wichrem krążąc nad przykryciem ludzkiej próżności?
A w mroku nocnym schowały się pełne trwogi oczy,
Dumając nad światem przy ohydnej, obcej pustce.
Znikając w mroku, uchodząc w zasłonę opadającego śniegu
Przed odwetem wiatru i zwu mamiącej głuszy,
Uciekniesz na zawsze od głodnego szarego stada!
Tylko igraszki ze śmiercią i pomruk wycieńczonej duszy.
Żal skuł okowami,
Jasną gołąbką przelecę
Nad oknem twoim.
Spojrzenie me na baszcie,
We dworze ranne skrzydło.
Niestety
Biję się ptakiem w twe okno.
Żal przemógł mnie w nocy.
Bojaźliwe serce
Opalić siłą Żaru-Ognia.
Owinę się rosą, przecieknę rzeką
Do nikąd, ból trzyma,
Mateczko-Bólu, wypuść mnie!
Swa! Rozpostrzyj skrzydła
Nad drogą życia słabą!
Pomóż na jawę wrócić
Od zapomnianego snu mego.
Swa! Usłysz mój głos!
Pomóż ze snu się ocknąć.
Z pustego mroku smolistego
Na ziemię ojczystą powrócić!