Ptaki o poranku zaczynają ćwierkać
Że twoja (jest) rosa
Z przeklętych bożych oczu
Żółte lato.
Zwierzęta po nocach basem trąbią
W norze pracy
I pałęta się po wzgórzach
Iglaste echo.
Przez ognie, przez lasy - na posłusznym dywanie
O świcie, na jawie, lecz z szybkością świata
(Leci) Sam czas.
Trawy wydają kłosy z pięt ziemi
Doslownie z wiadra
I nikt nie utuli
Ich słodkiego morza
Okrągłe drzewa, wielkie słonie
Niebieski pył
Błogosławieństwo cisnących butów
Przegrana sprawa.
Przez okulary, przez lata - na puszystym dywanie
W srebrze, na wietrze, lecz z prędkością świata
(Leci) sam czas.
Nikt nie mówił, że tam będzie lekko -
Pod koniec dni
Tak samo dźwięczny księżyc
Tak samo niepotrzebna ściana
Tak samo masywna za oknem -
Żółte lato
Słodkie morze
Sam czas
Sam czas
Sam czas