Czy nie podejdziesz do okna, moja maleńka ukochana?
Chciałbym spróbować odczytać przyszłość z twojej dłoni
Wiesz, zwykłem myśleć o sobie jako o jakimś cygańskim chłopcu
Zanim pozwoliłem ci byś zabrała mnie do domu
Do zobaczenia, Marianno, czas byśmy zaczęli
Śmiać się i płakać, i płakać
I znów się z tego wszystkiego śmiać
Cóż, przecież wiesz, że uwielbiam żyć przy tobie
Ale sprawiasz, że zupełnie zapominam
Zapominam modlić się za anioły
A wówczas anioły zapominają modlić się za nas
Do zobaczenia, Marianno, czas byśmy zaczęli
Śmiać się i płakać, i płakać
I znów się z tego wszystkiego śmiać
Poznaliśmy się kiedy byliśmy jeszcze prawie młodzi
W głębi zielonego parku pełnego bzów
Trzymałaś się mnie, jakbym był krucyfiksem
Gdy na klęczkach przemierzaliśmy ciemność
Do zobaczenia, Marianno, czas byśmy zaczęli
Śmiać się i płakać, i płakać
I znów się z tego wszystkiego śmiać
Listy od ciebie mówią mi, że jesteś tuż obok
Więc dlaczego czuję się taki samotny?
Stoję na skalnej półce a twoja cienka pajęczyna
Przyczepia moją kostkę do kamieni
Do zobaczenia, Marianno, czas byśmy zaczęli
Śmiać się i płakać, i płakać
I znów się z tego wszystkiego śmiać
Teraz potrzebuję twojej skrytej miłości
Jestem zimny jak nowa brzytwa
Odeszłaś kiedy powiedziałem ci że jestem ciekaw
Nigdy nie powiedziałem, że jestem odważny
Do zobaczenia, Marianno, czas byśmy zaczęli
Śmiać się i płakać, i płakać
I znów się z tego wszystkiego śmiać
Och, jesteś taką śliczną kobietą
Widzę, że znów odeszłaś i zmieniłaś nazwisko
Właśnie wtedy, gdy ja wdrapałem się na szczyt tej góry
By obmyć w deszczu swoje powieki
Do zobaczenia, Marianno, czas byśmy zaczęli
Śmiać się i płakać, i płakać
I znów się z tego wszystkiego śmiać