Nie chcesz tego zrozumieć,
Jedyne czego pragnę, to bezzwłocznie odejść,
Zakończyć tę grę,
Zaprószyć ogień w twoich wspomnieniach,
Żeby już nigdy cię nie zobaczyć.
Tak wiele razy musiałem słuchać:
''Przysięgam ci, że się zmienię'',
Tak wiele, że zapomniałem o sobie,
Jedna noc po drugiej,
Cisza uosabia samotność.
Zwyczajnie zmęczyłem się
Twoimi kulejącymi pieszczotami, które zadrapują moją cerę,
Każdym wyżebranym pocałunkiem,
Tym jak postrzegasz miłość,
W twoich dłoniach zamarły
Wszystkie moje najpiękniejsze wiosny.
Zwyczajnie zmęczyłem się
Twoimi głupimi dziwactwami,
Twoimi gestami,
Każdą łzą, krzykami i zazdrością,
Nie pytaj mnie o to.
Zwyczajnie zmęczyłem się.
Niewiele pozostaje do wyjaśnienia,
Dzisiaj mam przygotowany bagaż,
Nie ma już drogi powrotnej,
Pozwól mi zaznać spokoju,
Więc wymaż mnie ze swojego życia,
Nie dzwoń już więcej do mnie.
Tak wiele razy musiałem słuchać:
''Przysięgam ci, że się zmienię'',
Tak wiele, że zapomniałem o sobie,
Jedna noc po drugiej,
Cisza uosabia samotność.
Zwyczajnie zmęczyłem się
Twoimi kulejącymi pieszczotami, które zadrapują moją cerę,
Każdym wyżebranym pocałunkiem,
Tym jak postrzegasz miłość,
W twoich dłoniach zamarły
Wszystkie moje najpiękniejsze wiosny.
Zwyczajnie zmęczyłem się
Twoimi głupimi dziwactwami,
Twoimi gestami,
Każdą łzą, krzykami i zazdrością,
Nie pytaj mnie o to.
Zwyczajnie zmęczyłem się.
Zwyczajnie zmęczyłem się
Każdą łzą, krzykami i zazdrością,
Nie pytaj mnie o to.
Zwyczajnie zmęczyłem się.