Pamiętasz gdy byłeś młody? Lśniłeś wtedy niczym słońce.
Lśnij nadal szalony diamencie.
Lecz teraz wyraz twych oczu jest niczym czarne dziury w niebie.
Lśnij, płoń nadal, szalony diamencie.
Schwytany w krzyżowy ogień
Dzieciństwa i gwiazdorstwa, niesiony przez stalową bryzę.
No dalej - ty obiekcie ustronnych kpin i drwin,
Ty przybyszu, ty legendo, ty męczenniku - i lśnij!
Sięgnąłeś po sekret zbyt wcześnie,
Żądałeś niemożliwej gwiazdki z nieba.
Lśnij nadal szalony diamencie.
Zagrożony przez cienie w nocy, i obnażany świateł blaskiem.
Lśnij nadal szalony, szalony diamencie.
Cóż, nadużyłeś gościnności z przypadkową precyzją,
Niesiony przez stalową bryzę.
No dalej - hulajduszo, i wizjonerze,
Ty malarzu, ty kobziarzu, ty więźniu - i płoń!