W końcu odejdę,
na wiele różnych sposobów.
Nie wiem, czy wiesz co czuję...
I w końcu odejdę,
jeden raz lub wiele razy.
Przynajmniej powiedz, że to rozumiesz.
I zostanę,
nigdy całkiem nie odejdę, przecież wiesz.
I zostanę,
albo pójdę tam,
dokąd pragnęłabyś bym poszedł.
Zaklinam się na własne życie, że odejdę,
chociaż tak naprawdę
nie wiem dlaczego taki jestem.
Gdybyś nie istniała...
istniałaby tylko prawda...
choćby miała potwornie zaboleć,
potwornie...
Skłamałbym, mam jedną prawdę,
która mnie okłamuje.
Idzie tam gdzie Ty,
a ja zgadzam się na to,
bo lubię gdy mnie okłamuje.
Dlaczego mielibyśmy się oszukiwać?
Skłamałbym, skłamałbym, ale skłamałbym naprawdę,
bo kłamstwa są zawsze lepiej odziane.
Potrafię Cię wyśnić i pokochać.
Powiedz mi, czy to nie czas by to zakończyć,
choćby to miało strasznie zaboleć,
bo nikt tego nie może pojąć?
I w końcu odejdę,
na wiele sposobów.
Nie wiem, czy wiesz co czuję...
I w końcu odejdę,
jeden raz lub wiele razy.
Przynajmniej powiedz, że to rozumiesz.
I zostanę,
nigdy wcale nie odejdę, przecież wiesz.
I zostanę,
albo pójdę tam,
dokąd pragnęłabyś bym poszedł
Zaklinam się na własne życie, że odejdę,
chociaż tak naprawdę
nie wiem dlaczego taki jestem.
Gdybyś nie istniała...
istniałaby tylko prawda...
choćby miała potwornie zaboleć,
choćby miała zaboleć... och...
potwornie...
Okłamuj mnie, kłam naprawdę,
bo kłamstwa są zawsze lepiej odziane,
choć bolą potwornie.