Te tygodnie bez widzenia cię
wydawały mi się latami
Tak bardzo chciałam cię pocałować
że bolały mnie usta
Spójrz, strach sprawił
że popełniliśmy głupstwa
Zostawił nas głuchymi i ślepymi
tyle razy
I pewnego dnia po burzy
Kiedy mniej myślisz wschodzi słońce
Tak sumując
tracisz rachubę
bo jeden i jeden
to nie zawsze dwa
Kiedy myślisz mniej
Wschodzi słońce
Płakałam za tobą do końca
Tyle, ile było to możliwe
Kiedy wierzyłam, że było to
niezwyciężone
Nie ma zła, które trwałoby sto lat
Ani ciała, które by to wytrzymało
I najlepsze zawsze czeka
przed nami
I pewnego dnia po burzy
Kiedy mniej myślisz wschodzi słońce
Tak sumując
tracisz rachubę
bo jeden i jeden
to nie zawsze dwa
Kiedy myślisz mniej
Wschodzi słońce
Kiedy myślisz mniej
Wschodzi słońce
I pewnego dnia po burzy
Kiedy mniej myślisz wschodzi słońce
Tak sumując
tracisz rachubę
bo jeden i jeden
to nie zawsze dwa
I pewnego dnia po
I pewnego dnia po
Wschodzi słońce
I pewnego dnia po burzy
Kiedy mniej myślisz wschodzi słońce
Tak sumując
tracisz rachubę
bo jeden i jeden
to nie zawsze dwa
Kiedy myślisz mniej wschodzi słońce