Realia, realia –
ta sama zmęczona twarz,
szara twarz.
Realia, realia –
banalnie ukryta łza,
gorzki raj i magia zdań,
ach, gdyby…
Codziennie od nowa
kruszeją uczucia w nas.
Realia, realia –
nie widzisz, nie czujesz.
Co z nami, co ze mną?
Jestem przejrzysta,
kiedyś tak bliska,
przy tobie wciąż ginę,
w słońcu, na linie – mrok.
Co z nami, co ze mną?
Patrzysz przeze mnie
na inne odmiennie.
Co z nami, co ze mną?
Ile gwiazd, ile łez
spadło między nas…
Co z nami, co ze mną?
Oczy masz puste,
chłodne jak lustra.
Tak stoję przed tobą –
szklane balkonu drzwi.
Co z nami, co ze mną?
Patrzysz przeze mnie
na inne odmiennie.
Co z nami, co ze mną?
Ile gwiazd, ile łez
spadło między nas…
Bez gestu, bez słowa
przestajesz dostrzegać mnie.
Realia, realia,
tak bolą – realia.
Co z nami, co ze mną?
Jestem przejrzysta,
kiedyś tak bliska,
przy tobie wciąż ginę,
w słońcu, na linie – mrok.
Co z nami, co ze mną?
Patrzysz przeze mnie
na inne odmiennie.
Co z nami, co ze mną?
Ile gwiazd, ile łez
spadło między nas…
Co z nami, co ze mną?
Oczy masz puste,
chłodne jak lustra.
Tak stoję przed tobą –
szklane balkonu drzwi.