Opowiedz mi o swojej katastrofie.
Przyjdę w nocy, jeśli tak będzie trzeba.
Nie wiem, czy znajdę odpowiednie rządki,
Lecz obiecuję, że będę uważnie słuchała.
Opowiedz mi o wszystkim, co trwoży.
Dla szukających nie ma nieuleczalnych chorób.
Być może, ze mną zdarzało się coś podobne
I, być może, ja chociaż w czymś potrafię być pożyteczną.
Gdzieś jest ogień,
Który nas ogrzeje,
I litościwe światło
Wszystko widzących gwiazd.
I gdzieś jest miłość,
Że pewnego razu potrafi
Osuszyć do dna
To jezioro łez.
Nielekko szukać wyjaśnienia i uniewinnienia,
Z kulą w piersiach ciężko być nieuprzedzonym.
Lecz chyba cudzy ból — nie jest ukaranie,
I chyba nie ma kary straszniej, aniżeli być winnym?
Wiem, cudze błędy nie uczą,
A czas okrutnie i całkiem nie leczy,
I całe moje nagromadzone doświadczenie życiowe
Być może, okaże się raptem całkiem daremnym.
Lecz gdzieś jest ten dom,
Gdzie zawsze będziemy pożądane,
A w tym domu ten,
Kto zawsze nas zrozumie i przebaczy.
I gdzieś jest chirurg,
Który zetrze wszystkie te szramy,
I wyciągnie wszystkie kuli.
U nas z piersi.
Opowiedz mi o swojej katastrofie.
Opowiedz mi o swojej katastrofie.
Opowiedz mi o swojej katastrofie.