current location : Lyricf.com
/
Songs
/
Przypowieść na własne 44. urodziny lyrics
Przypowieść na własne 44. urodziny lyrics
turnover time:2025-04-20 21:06:20
Przypowieść na własne 44. urodziny lyrics

Odkrywca rynsztoków, rynien, gzymsów, dachów,

Bywalec pałaców, sypialnianych puchów,

Sam sobie sekretem, pychą i postrachem,

Nikomu nie winien łaski, ni posłuchu -

Przemierzam wytrwale odcienie ciemności,

Zaglądam do okien, w szklane książki światła;

Rozumiem bezsenność - bękart bezsenności,

Gdy - chcąc nie chcąc - cudza bierze mnie za świadka.

Ale nic jej po mnie: sam zmagam się z nocą

Ja - Diabeł Kulawy, ja - marcowy kocur.

Za biurkiem polityk zaczernia arkusze

Tak gęsto, że nie wie już sam - kiedy kłamie.

W rozkosze zamienia słowami katusze,

Bezsenność ambicji usypia mu pamięć.

Szyba mu podsuwa zaszczytne odbicie:

W aureoli sierści zimne źródła źrenic.

- Patrzcie! Dla was nie śię, kiedy wszyscy śicie!

Beze mnie, niewdzięczni, jesteście zgubieni!

Zatem nic mu po mnie. Mam ja własną dumę

I pyszną namiętność skłóconą z rozumem.

Sen szczuje cygarem bystry finansista:

Planuje na jutro miłosierne cięcie,

Które krew z ofiary wypuści do czysta,

Korzystne dla wszystkich kończąc przedsięwzięcie.

Dostrzega za oknem stworzenie kulawe

I z nieużywanym droczy się sumieniem:

Zwycięża się w ciszy. Klęska kocha wrzawę,

Śledź lubi cebulę, a pieniądz - milczenie.

Zatem nic mu po mnie. Mam ja własny rewir,

Gdzie świat się sprowadza do łupu i trzewi.

Za snem tęskniąc pisarz przytula butelkę,

Tak, jakby spirytus mógł mu dodać ducha.

Słowa - kiedyś wielkie - stały się niewielkie;

Choćby wykrzyczanych - mało kto dziś słucha.

Gołębie śią w gniazdach z własnego guana,

Na szybie pysk koci jak księżyc się chwieje...

Marzył o wolności i wolność mu dana

Po to, by odebrać siłę i nadzieję.

Zatem nic mu po mnie. Mam ja własne mroki

I własną samotność nie cierpiącą zwłoki.

Za tym oknem para parzy się zajadle,

Dysząc ciszą, żeby dzieci nie słyszały.

Czwórka śi za drzwiami w ślepych kociąt stadle,

Ona w trwaniu harda, on w żądzy wytrwały.

I modlą się w przerwach, modlą o dobrobyt,

Bardziej, niźli sobie, ufając ciemnościom.

Modlą się do Boga by z nędzy wydobył,

Bo nędza żyje żądzą, jak życie - miłością.

Zatem nic im po mnie; gdy chcica mnie chwyta

O niczym nie myślę, o bogów nie pytam.

A tutaj, w tym oknie, śmierć żyje samotna

Karmiona resztkami winy i radości.

Przechodzę bezgłośnie obok tego okna

Nim przyjdzie litosne dotknięcie nicości.

Zrodzony ze spazmu pierwszego dnia wiosny,

Cały poskręcany w instynkty i zmysły -

Obwieszczam kocicy swój skowyt miłosny,

Ostrzegam kocura sykiem nienawistnym.

Ja sam byłem bogiem! Wyrocznią człowieczą,

Posłańcem czarownic, cwanym Behemotem!

Dziś - obszar swej władzy - znaczę wrzącą cieczą,

Bo tyle mam istnień, że nie dbam - co potem.

Co, kiedy, dlaczego, gdzie, za co i po co...

Świadek nieskończonych potyczek z niemocą.

Comments
Welcome to Lyricf comments! Please keep conversations courteous and on-topic. To fosterproductive and respectful conversations, you may see comments from our Community Managers.
Sign up to post
Sort by
Show More Comments
Jacek Kaczmarski
  • country:Poland
  • Languages:Polish
  • Genre:Singer-songwriter
  • Official site:https://www.kaczmarski.art.pl/
  • Wiki:https://en.wikipedia.org/wiki/Jacek_Kaczmarski
Jacek Kaczmarski
Latest update
Copyright 2023-2025 - www.lyricf.com All Rights Reserved