Przetrzyj stół, kochany, ja do domu wracam
biały obrus a na nim modry ścieg
otwórz kredens z pozytywką małą
byś nie słyszał jak zmęczony mam oddech
Mój kochany, już czuję cię za oknem
jak kiedyś układasz swój pasjans
Boże mój, ach, odpuść naszym duszom
pikową damą dzisiaj będę ja
Długo po drodze zakurzonej
rzemienie plecaka
jak żwir cięły
wichry, mrozy, deszcze, upały
i bolące boki
szczekał na mnie każdy pies
Przetrzyj stół, nakrój chleba ręką pewną
w darze niosę ci płatki śniegu we włosach
gdzie ty jesteś, tam dziś moje sny są
kochany mój, ja już stoję w drzwiach
Długo po drodze zakurzonej...
Długo po drodze zakurzonej...
Kochany mój, już za twym stołem siedzę
lampa kreśli postaci naszych cienie
precz jest ból i strach z samotnością,
zamiast noża mam siłę lat w kieszeni