Bywają dni, kiedy opuszczasz ręce,
I nie ma ani słów, ani muzyki, ani sił.
Odejść, dokąd się da,
Zamknąć swój dom i nie znależć klucza,
Lecz ja wierzyłem – nie wszystko przepadło jeszcze,
Dopóki nie znikło światło, dopóki pali się świeca...
I prześpiewać sobie takie dni gdym był odłączony od siebie
I nie prosiłem nikogo o pomoc.
I ja chciałem – nikt nie mógł zmusić.
Milczenie – początek wszystkich początków,
Lecz jeśli piosenką ramiona mi wyprostują,
Jak trudno będzie spowodować bym milczał.
I jeśli dziś dni zostało mało,
I spadł śnieg, i krew nie gorąca.
Ja po raz setny znów zacznę od początku
Dopóki nie znikło światło, dopóki pali się świeca...