Więc roztwórz mą pierś
Weź mój ostatni dech
Taki już ze mnie byt
Jakim chciałeś bym był
Czuję, że, kurwa,
Nie zniosę już więcej tych przeżyć
Niewdzięcznych i nieszczerych
Jak mógł się tak wyzwierzyć?
On szarga i zmusza
Sadzi nam w duszach
Brak zaufania
Jebana infamia
Niech ta broń nas spaja
Żądza osłania
Gdy zmienię się w prochy
Miłością obtoczy
Niech to płonie
Pierwszy spłonę
Palony, czemuż jam strapiony?
Niechże spłonę
Pod Twą obronę
Zwęglony, wciąż jestem stracony?
Zatem weź mnie jak w dym
I spraw żebym był
Słaby, gdy nienawiść
Znowu się tu zjawi
Śpiewać gdy cierpisz
I śpiewać gdy łkasz
Śpiewać gdy żyjesz
I też gdy zdychasz
A tutaj, gdzie kraj
Gdzie kraj jest boleści
Ten ból nie jest ten sam
Kiedy stos już się tli
Jam jest wzgląd dla bezwzględnych
Trwoga dla beztrwożnych
I kłamstwo dla szczerych
Jestem bogiem bezbożnych!
Niech to płonie
Pierwszy spłonę
Palony, czemuż jam strapiony?
Niechże spłonę
Pod Twą obronę
Zwęglony, wciąż jestem stracony?
Więc wypłacz mi trzy łzy
Gdy żar mnie zje
Śpiewaj tę pieśń
Więc wypłacz mi trzy łzy
Gdy żar mnie zje
Gdy żar mnie zje
Nie mogę znieść
Krzyża, muszę go nieść
Gdy na rękach mam krew
A w sumieniu mym lew
Wtem moje skrzydła
Z ogniem wzniosą się w górę
Popiół sam rozproszę
Nie przejmuj się chórem
Niech to płonie
Pierwszy spłonę
Palony, czemuż jam strapiony?
Niechże spłonę
Pod Twą obronę
Zwęglony, wciąż jestem stracony?
Darowna nienawiść powtarza
Niechże spłonę
Niechże spłonę
Darowna nienawiść powtarza
Niechże spłonę
Niechże spłonę
Płoń
Już
Płoń
Daj mi spłonąć
Już
Płoń
Płoń