Północ już była, gdy się zjawiła
nad blizką doliną jasna łuna,
którą zoczywszy i zobaczywszy,
krzyknął mocno Wojtek na Szymona:
Szymonie kochany, znak to niewidziany,
że całe niebo czerwone.
Na braci zawołaj, niechaj wstawają,
Kuba i Mikołaj niech wypędzają
barany i capy, koźlęta i skopy
zamknione.
Na te wołania z smacznego spania
porwał się Stach z Grześkiem i spadł z broga;
Maciek truchleje, od strachu mdleje,
woła: uciekajcie, ach, dla Boga!
Grześko żebro złamał, Stach na nogę chromał,
bo ją w kolanie wywinął.
Oj, oj, oj, dla Boga! Pawełek woła:
uciekajcie prędko, gore stodoła;
pogorzały szopy i pszeniczne snopy.
Jam zginął.
Leżąc w stodole, patrząc na pole,
ujrzał Bartosz stary Anioły,
które wdzięcznymi głosami swymi
okrzyknęły ziemskie padoły:
na niebie niech chwała Bogu będzie trwała,
a ludziom pokój na ziemi!
Pasterze wstawajcie, witajcie Pana,
pokłon mu oddajcie, wziąwszy barana;
skocznie mu zagrajcie, głosy zaśpiewajcie
zgodnemi.
Więc ich tamuje i perswaduje
Bartos jako stary w te słowa:
Czego krzyczycie, gwałty czynicie,
Nie gore, lecz to jest rzecz nowa.
Bóg się na świat rodzi, witać go się godzi,
Pójdźmyż do niego z darami;
Weź Kuba jędyka, ty Wojtku cielę,
Ja mu poduszeczkę z puchu uścielę;
Grześko zagra w dudki, by skakał malutki,
Wzraz z nami.
Bięgną więc w skoki, nabrawszy w troki,
Jabłek obwarzanków i gruszek;
Miodu przaśnego, masła młodego,
Mleka i śmietany garnuszek:
Kurcząt młodych czworo, kur młodych ośmioro,
Przytem jaj świeżych dewie kopy.
Dwie kozy dla mleka i jagniąteczko,
Jędyka, kapłona i cieląteczko,
Idąc wygrywają, szczęśliwie stawają,
U szopy.
Stojąc pod ścianą, powyjmowano,
Co z sobą przynieśli dla Pana;
Dał Wojtek cielę, Stach jaj kobielę,
Mikołaj i Szymon barana.
Grześko obwarzanki, Kuba dzban śmietanki,
Przytem jaj świeżych dwie kopy.
Klęknąwszy, z darami serca oddali,
Stanąwszy parami na dudkach grali,
Potem się skłonili, do domu wrócili,
Wesoło.