Wyzwoliliśmy sekretne pragnienia
z podziemnych kamiennych kraterów,
Wyzwoliliśmy je na zawsze.
Pozostawiając z tyłu bojaźń i wątpliwości,
Tragedie i katastrofy,
Wszystko zostało zapomniane.
I jak dzieci, ogrzane promieniami słońca,
Poruszamy się powoli poprzez chmury spokoju,
Płynnie wznosimy się, oczarowani nieważkością
i spadamy, spadamy w dół, pijani czułością.
Pamięć wczorajszej nocy:
Opadają na dno dwie srebrne monety
I gdzieś tam, daleko,
Na wieży bije zegar,
Smutny astronom szuka nowej planety
Patrząc w swój teleskop.
Niebieski zmierzch, posągi, łuki, mosty,
I manekiny, zastygłe w jasnych witrynach
Kruche wieże nad morzem świateł złotych,
Stukot kroków w alejach z kwitnącego jaśminu.
Nie oddzielisz dwóch złotych nici,
Nie przerwiesz niewidzialnego tańca
Nie utrzymasz fali.
Zamarł cały świat, wstrzymując oddech
Na czubkach twoich palców,
I nie śmiem oddychać.
Tam, wysoko wśród gwiazd,
W nieskończonej przestrzeni,
Ponad chmurami, nad ulewami i opadami śniegu
Są dwa utajone obserwatoria,
A między nimi niewidzialna, nietrwała tęcza.