current location : Lyricf.com
/
Songs
/
Odszczepieniec [Arabic translation]
Odszczepieniec [Arabic translation]
turnover time:2024-11-08 01:01:02
Odszczepieniec [Arabic translation]

Noc. Przed Namiotem. Pustynia Perska.

Podaj mi kubek wina, Prokopiusie.

Rana jest teraz mniej bolesna. Nigdym

Nie widział nieba tak rozgwieżdżonego.

Gwiazdy domowe z Galii i znad Rzymu

Jakże dziś wrogo świecą nad pustynią.

Zostańcie przy mnie. Chciałbym jeszcze chłodem

Nocy odetchnąć. Zawsze się lękałem

Bezbrzeżnych piasków pustynnych, lecz teraz

Odszedł strach nierozumny. Miejsca nie ma

Na lęki, które wyobraźnia rodzi,

Gdy wypełniła mnie już do dna serca

Pewność nieubłaganej rychłej śmierci.

Codzienne troski, drobne niepokoje

Są jak szakale, sępy czy hieny,

Które spłoszone pierzchają w popłochu,

Kiedy lew zbliża się do swej ofiary.

Mówią, że człowiek, zanim umrze, widzi

Historię życia w rozpaczliwym skrócie.

Jakie obrazy pamięć mi przywraca?

Nie widzę twarzy stryja Konstancjusza.

Lecz jakże blisko i boleśnie widzę

Dziecięce ciała braci mordowanych,

Białe, jak gdyby wszystka krew spłynęła

W pościel czarnymi plamami znaczoną.

Uszedłem śmierci, gdy mnie i Gallusa

Wierny niewolnik ukrył za kotarą.

I znowu widzę biel. Biel marmurowych

Schodów wysokich domu, gdzie bezpieczne

Dał nam schronienie biskup Aretuzy;

To on mnie pierwszy kształcił w chrześcijaństwie,

Uczył pokory i chwalił ubóstwo.

Chętnie przyjmując na dworze biskupim

Daninę sutą prawem nakazaną:

Owce, oliwę, zboże, wosk i wino,

Które zwoziły okręty ładowne,

Płody bogate krain nie nazwanych,

Róże zimowe i wiosenne śniegi.

Ubóstwo! Znam je z kościołów Antiochii,

Z bazylik złotych Konstantynopola.

To on pochwalał rzeź Wallentrojanów,

Śmierć Aremusa i diuka Egiptu,

Zaćwiczonego knutami eunuchów.

Bezgrzeszne mordy, bo w konfesjonale

Zbójca mordercy dawał rozgrzeszenie

I znalazł zawsze jakiś werset ciemny,

Który przydawał racje wyższej miary

Zbrodni popełnionej dla zemsty lub zysku.

Kazał miłować własnych nieprzyjaciół.

Kochać nieprzyjacioły? Jakże kochać?

Cóż więc zostanie dla przyjaciół? Czyżby

Nienawiść? Tyleż są warte uczucia?

Już jako dziecko miałem przykazane

Modlić się do kalectwa i brzydoty,

Gdy na cokołach dawnych bogów

Poustawiano malowane kukły,

Figury świętych o twarzach gipsowych

Wykoślawionych męką ujawnioną.

Czyż miałem tracić moje lata młode

W mrocznym przedsionku zamkniętej świątyni,

Wyrzec się światła nie mając pewności,

Co nam przyniesie śmierć i byt nieziemski?

Czy może wybrać niepohamowaną

Żądzę rozkoszy, która smutek budzi?

Wybrałem los żołnierza. Wasz los. Bowiem

Męska to sprawa walczyć z nieprawością.

Bronić honoru. Zbrodnia nie nazwana

Jest jak trucizna utajona w winie.

Któż ma czelność zwać mnie odszczepieńcem?

Kto tu jest zdrajcą, kto pozostał wierny?

Gdzież jest to wszystko, w co chętnie wierzyłem?

O Euzebiuszu, drogi Prokopiusie,

Dzisiaj, w godzinę porachunku z życiem,

Nie żal mi walki i nie żal mi klęski,

Lecz strach mnie trawi, czy nie przeoczyłem,

Nie uroniłem czegoś trudniejszego,

Czegoś, co ponad człowieczą naturą,

Nad przywarami zwierzęcego stada

Jest jak materia lotna, jak promienie

Z nieznanych źródeł na nas spływające.

Galilejczyku. Znów biel widzę czystą,

To wirujące barwy zlewają się w jedno.

Wszystko, w com wierzył, czegom nienawidził,

Wykrzywia mi się w tej chwili ostatniej.

Ciąg zdarzeń dziwnie skraca się i myśli,

Które towarzyszyły dawnym czynom,

Stoją osobno, jak gdyby na stronie,

Jedne wśród wrogów, inne wśród przyjaciół.

Z szeregu dawnych moich dni niektóre

Odchodzą, rosną i stają na czele

Armii pobitej dni mojego życia...

Comments
Welcome to Lyricf comments! Please keep conversations courteous and on-topic. To fosterproductive and respectful conversations, you may see comments from our Community Managers.
Sign up to post
Sort by