Nie, nie, to nie będzie wiersz.
Żal, żal słów rzuconych byle gdzie.
Z nut, pauz, już nie popłynie pieśń.
Niepełny rym, przykry fałsz,
banalny temat skradziony.
Nie, nie, nie to nie będzie krzyk.
Ledwie ruch warg, skarg nie usłyszy nikt.
Urwany ton, jak tchórz,
przez kraty smutku wyciekam.
Nie, nie ma gdzie już...
już gdzie uciekać, uciekać, uciekać, uciekać...
Uciekać nie ma gdzie już.
Oddaj mi samotność mą,
pragnę jej, wolę ją
od chłodnego bez końca we dwoje.
W byle jakim sam na sam
Nnic się nie przydarzy nam,
zwariujemy z nudy oboje.
Skreśl mnie w myślach, wypal mnie,
jeszcze czas, proszę, nie.
Proszę, nie myśl już, nie myśl już o mnie.
W dożywociu czterech ścian
traci sens każdy plan.
Oddaj mi samotność mą,
pragnę jej, chcę być z nią.
Chcę na moment po prostu zapomnieć.
Myślom moim przywróć wstyd,
słowom cel, sens i rytm.
Oddaj wiarę na zawsze straconą.
Nim nienawiść zacznie knuć,
zwróć mi mą czystość, zwróć,
gdzieś w pośpiechu po drodze zgubioną.
Daj odpocząć kilka chwil,
maskę zdjąć pozwól mi,
może pod nią płaczę.
Oddaj mi samotność mą
pragnę jej, wolę ją
od absurdu codziennych tłumaczeń.
Oddaj mi samotność mą,
pragnę jej, chcę być z nią.
Nie możemy przecież inaczej.
Oddaj mi samotność mą,
pragnę jej, wolę ją
od chłodnego, głupiego we dwoje.
W pajęczynie pustych dni
zabłądzimy ja i Ty.
Zwariujemy...