Wyludniły się nocne ulice
Pośpieszam po nich, żeby odszukać ciebie,
Lecz ze wszystkich stron podchodzi,
Zaciska kółko ciemność.
Labirynty gałęzi — jak czułki,
Ciemność pragnie zabrać ciebie,
Lecz ona na razie nie wie,
Że ciebie nie oddam.
Siadujesz na podłodze we mrokie,
Składając słowa z bryłek lodu,
Więzień w ogromnych pałacach,
Z przejrzystego niebieskiego lodu.
I czas jest moim głównym wrogiem,
I chłód jest moim złym przeciwnikiem,
Lecz mimo wszystko nie oddam ciebie im...
Ciebie nie oddam...
Moja niewidoczna armia jest w sto raz silniej,
Tysiące światłych aniołów
Groźnie stoją za plecami moimi.
Mrok rozjaśnią promienne
Błyski prześwitów nocnych chmur...
Niezwyciężona armia... moja...
Bastiony niezrozumienia,
Samotność, ból i zmęczenie,
Opalający północny wiatr,
Miraże w rozżarzonych pustyniach,
Opustoszała poczekalnia
Na cudzym, nieznajomym dworcu.
To straszne słowo „Wieczność”
Nie potrafi nas zrobić cudzymi.
Moja niewidoczna armia jest w sto raz silniej,
Tysiące światłych aniołów,
Groźnie stoją za plecami moimi.
Mrok rozjaśnią promienne
Błyski prześwitów nocnych chmur...
Niezwyciężona armia... moja...
Widzisz, cień ślizga się nad wodą,
To jest najstraszniejszy ptak,
W jego imieniu jest mrok i zapomnienie,
W oczodolach jego jest próżnia.
Jego pokarm jest ostatni wdech,
Lecz ile by jemu nie kręcić się,
Wszystko jedno nie oddam ciebie jemu,
Ciebie nie oddam...
Moja niewidoczna armia jest w sto raz silniej,
Tysiące światłych aniołów
Groźnie stoją za plecami moimi.
Mrok rozjaśnią promienne
Błyski prześwitów nocnych chmur...
Niezwyciężona armia... miłość moja.