Być może matka była dziwką gdzieś w burdelu
A ojciec dekadenckim był arystokratą
Te narodziny stały się przez żółć i miłość
Rosło przez życie podłe wciąż się potykając
Być może, że nie było dobrze wychowane
W zamęcie między brzytwą a namiętnością
Może wichury i pijaństwo słyszało
W takiej przemocy, która serce rozdzierała
Może wichury i pijaństwo słyszało
W takiej przemocy, która serce rozdzierała
Może w płomieniach się powoli odmieniało
Może historia była jeszcze bardziej dziwna
I porzucone dwie na zawsze dusze miało
Dusze się zwały wiola* i gitara
Pewnie na zawsze już złączone, rozpoznane
Odmówić też imienia mu podrzutka mogą
I nie zapomną nawet ci, co nie śpiewają
Zrodziło się i rosło wciąż, nazwane Fado
I nie zapomną nawet ci, co nie śpiewają
Zrodziło się i rosło wciąż, nazwane Fado