Nad Afganistanem
niebo bywa jaśniejsze.
Księżyc zlewa się z ranem
i jest jeszcze piękniejszy.
Piasek skrzypi pod butem,
jesteśmy otoczeni drobiazgiem,
który zbiera łuski w górach Afganistanu.
Oczy jak u dorosłych, już wiele widziały.
Pieśń śpiewa gorący wiatr od Pakistanu.
Nad Afganistanem
inaczej świecą gwiazdy.
Mars jest tutaj panem
a duszy to nie wystarczy.
Kozy beczą po górach, to jest mak, a nie groch
Mężczyźni mają walkę we krwi i chodzą w turbanach.
Słońce jak szalone rozpala kamienie
jak ślepi brniemy stepem Afganistanu.
Nad Afganistanem
niebo bywa jaśniejsze.
Księżyc zlewa się z ranem
i jest jeszcze piękniejszy.
Lecimy sobie pod chmury, nakupimy tytoniu,
tego, który sobie pcha desant w piasku do ust.
Sprzedadzą mi go chłopaki zachowujący się dziwnie,
nie chcą tu ni Amerykanów, ni Ruskich.
Stada ciągną pylistą ziemią
strach się śmieje, nędza się pleni
jutro kryje się w gwiazdach.
Sterczą do nieba wysokie góry
setki lat oglądają w dole horrory
wita was drobny proch.
Nad Afganistanem
niebo bywa jaśniejsze.
Księżyc zlewa się z ranem
i jest jeszcze piękniejszy.
Nad Afganistanem