Urodzil sie by sie cieszyc,
Nigdy nie gardzi kilkoma ziemniakami
Czasem cierpi
Dusza oddaje sie za pare groszy
Wstaje kazdego dnia, majac ochote pojsc na rynek
Po mocnym drinku zapomina o swoich maniach
Niech mowia ze juz jest dzien, niech ginie poranek
Niech dmuchnie ostatni wietrzyk, ostatnia zatruta godzina
Idzie spac o poludnia
Z ladna twarzyczka
Myslac o tysiacu glupotach
Szukajac lozka na czworakach
Zagubiony wzrok
Rozszerzone zrenice
Tu nie ma zywej duszy ktora by sie smiala
Przeklete swiatlo poranka
Czemu jak ktos sie zwinie
Oszukuje go poranek
I nowe symfonie
Slychac z poduszki
I tak naprawde chlopakowi zle nie jest ani troche
Bo wie ze czas ucieka
I otwiera okna i zaczyna wiac
Podmuszek o swicie
Noc sfory kiedy wyszedl ze swojego domu
Bylo bardzo zimno tej nocy i marzly na kosc nawet szczury
I znalazlem go jak spal przykryty szronem
Chodz bo jest bardzo zimno,idz do domu
Wogole nie powinienes byl wychodzic, bo juz za duzo imprezujesz
Znalazlem cie zwinietego w kulke, zlapalo mnie wspolczucie
I tak naprawde chlopakowi zle nie jest ani troche
Bo wie ze czas ucieka
I otwiera okna i zaczyna wiac
Podmuszek o swicie
I tak naprawde chlopakowi zle nie jest ani troche
Bo wie ze czas ucieka
I otwiera okna i zaczyna wiac
Podmuszek o swicie