On przeżył wiele lat, on przeżył wiele zim
Ciągnęły się szare dni i nikogo razem z nim
On tylko pił i jadł, spał, ciągnęły się szare dni
Ciągnęły się szare dni, one i tylko one
Niebo, ulice, ludzie, wszystko w szarym pyle
Samotność stygnie na zakurzonym stole
On krąży w kółko od okna do okna
Z wnętrza których już niewidoczna, niewidoczna, ona -
Miłość!
Stare miasto, ziewając podniosło się z ziemi
Strząsnęło z siebie śmieci, rozgoniło statki
Zasadziło na gołym Newskim zieloną trawę
Aleksandrowska Kolumna pokryła się liśćmi jak ze snu
Nerwowy Piotr, na zwolnieniu, choć nigdy dotąd nie -
Zbuntował się, powiadają, gdyż chciał zrobić to od lat
Wszystkie domy do góry nogami, wszyscy tracą rozum
O tam w dali, tam za Newą, ona, ona -
Miłość!
On przeżył wiele lat, on przeżył wiele zim
Ciągnęły się szare dni i nikogo razem z nim