(Nawet wilk może się czegoś nauczyć,
nawet owca może się zmienić,
nawet żaba może w końcu stać się księciem)
Dość wyimaginowanych zniewag,
nigdy więcej nadętej dumy.
Zobaczę cię na ślubie,
zobaczę cię po drugiej stronie.
A ja na zawsze zachowam spokój,
ale jeszcze bardziej mą namiętność,
będę czekał za drzwiami…
I czekając na swą księżniczkę
mógłbym powiedzieć, że czekam na koniec świata,
ale jeśli chcecie wiedzieć,
to po prostu czekam na dziewczynę.
I odtąd przez całe życie
będę sam, będąc jednocześnie
straconym i uratowanym.
Będę miał nadzieję, że jestem stracony i uratowany.
Będę miał nadzieję, że jestem stracony i uratowany.
Będę stracony i uratowany.
Będę stracony i uratowany.
Piękna dziewczyna wyciąga swe dłonie.
W świetle poranka nie widać jej ran,
Już się przebudziła, zaczyna się zastanawiać -
może już czas, by w końcu od niej odszedł.
I jest miła, jakby to była msza ślubna,
ale mówi mu do ucha, co myśli.
On pojął, że już nic z tego nie będzie,
jednak czuje się, jakby zmartwychwstał.
W zimnych, szarych promieniach dnia,
nawet nie próbuje zastanowić się,
czy jedna chwila szalonej namiętności
warta była całego życia pełnego wyrzutów sumienia.
Koniec z pustymi obietnicami
i próżniaczymi pogróżkami.
Nigdy więcej „Jeśli tylko...”,
nigdy więcej „A jednak...”.
Koniec z życzeniami szczęśliwej przyszłości,
dość wypierania się przeszłości.
Nareszcie jestem wolny.
Tak, nareszcie jestem wolny.
Tak, nareszcie jestem wolny.
Tak, w końcu jestem zakochany.
Tak, w końcu jestem zakochany.
Tak, w końcu jestem zakochany.
Tak, jestem stracony i uratowany.
Tak, jestem stracony i uratowany.
Tak, jestem stracony i uratowany.
Tak, jestem stracony i uratowany.
Tak, jestem stracony i uratowany.
Tak, jestem stracony i uratowany.
Tak, jestem stracony i uratowany.
Stracony i uratowany…
(Załóż czerwoną sukienkę, kochanie.
Załóż czerwoną sukienkę, kochanie.
Załóż czerwoną sukienkę, kochanie.
Załóż czerwoną sukienkę, kochanie,
bo dziś idziemy się zabawić.
Załóż swe wysokie szpilki,
wszystko będzie okay?)