Nie smutno mi, nie jestem zła
Nie czas na łzy, nie czas na żal
Jestem nadal częścią rodziny Madrigal
Nie jest źle, wcale nie jest mi źle
Z boku patrzę jak blask do was lgnie
Tak mi źle, tak mi źle
Gór nie umiem unieść
Nie ożywię kwietnych łąk
Czy tak kręcić się co noc mam z kąta w kąt?
Licząc wciąż na jakiś cud
Leczyć nie potrafię
I nie słucha się mnie deszcz, wiatr nie słucha też
Czy ten ból cały czas tak w milczeniu mam nieść,
smutno wciąż licząc na jakiś cud, na jakiś cud
Sama idę przez świat, zawsze czegoś mi brak
Stoję nadal w tych drzwiach, marząc że wreszcie zalśnię ja
Niech odmieni się coś, niech raz szansę da ktoś
Wiem, że nie chcę już tak, sama tu stać
Na mnie tu patrz, na mnie tu patrz, na mnie tu patrz
Zdołam unieść góry
Stworzę tysiąc kwietnych łąk
Kto mi wskaże drogę stąd, w drogę ku snom
Ja tak liczę wciąz na jakiś cud, na jakiś cud
Chcę coś dać rodzinie i nadzieję zbudzić znów
Niech poznają mnie, przekroczmy ten próg
Już dość liczenia mam na jakiś cud, na szczęścia łut
A więc jestem, jestem gotowa
Dość czekania cierpliwie bez słowa
Chcę mieć dar, który od tylu lat mam na furt
Kiedy spotkał nas nagle cud
Czy także mnie spotka jeszcze cud?