To nie ja będę cię budzić co rano
jak dziecko piszczące przed twym domem.
Już nie będę stać za tobą, gdy upadniesz,
ale, szczerze mówiąc, nie sądzę, by ci to było potrzebne.
To nie ja pokieruję twe kroki, gdy się zgubisz,
nie będę już tkwić nocami przed twymi drzwiami.
Już nie będę dźwigać cię na swych plecach,
ale, szczerze mówiąc, nie sądzę, by ci to było potrzebne.
I wiem, że będzie ci lepiej, gdy odejdę.
I wiem, że wszystko będzie się toczyć jakby nigdy nic.
Ja będę wciąż się gubić wśród samolotów,
wśród piosenek i dróg.
W oddaleniu nie będę już niekompletną częścią ciebie.
I wiem, że będzie ci lepiej, gdy odejdę.
I wiem, że wszystko będzie się toczyć jakby nigdy nic,
podczas gdy piszę na piasku
głupie zdanie tygodnia,
choć nie będzie cię, by je przeczytać,
na tej plaży.
To nie jest tak, że chcę stać się wspomnieniem,
ale nie jest łatwo przeżyć na marzeniach.
To nie jest tak, że chcę być z tobą w każdej chwili,
ale tym razem nie mogę ci dać tego, czego nie mam.
I wiem, że będzie ci lepiej, gdy odejdę.
I wiem, że wszystko będzie się toczyć jakby nigdy nic.
Ja będę wciąż się gubić wśród samolotów,
wśród piosenek i dróg.
W oddaleniu nie będę już niekompletną częścią ciebie.
I wiem, że będzie ci lepiej, gdy odejdę.
I wiem, że wszystko będzie się toczyć jakby nigdy nic,
podczas gdy piszę na piasku
głupie zdanie tygodnia,
choć nie będzie cię, by je przeczytać,
na tej plaży.
Na tej plaży…
I wiem, że będzie ci lepiej, gdy odejdę.
I wiem, że wszystko będzie się toczyć jakby nigdy nic,
podczas gdy piszę na piasku
głupie zdanie tygodnia,
choć nie będzie cię, by je przeczytać,
na tej plaży.