Opuściłem już autostradę,
wjeżdżam do miasta.
Deszcz nie przestaje padać,
a moje zwątpienie narasta.
Miasto jest puste,
widzę tylko cienie.
Smutna, długa noc
i samotność w mej duszy.
Pragnę Cię zobaczyć,
ale boję się tego spotkania.1
Być może masz już kogoś innego,2
być może już mnie nie kochasz.
Światła sygnalizatorów mącą w mej głowie
zmuszając do hamowania i przyspieszania,
i ten niepokój, który mnie zabija,
przez który tracę rozum.
W drzwiach Twego domu
ktoś mi mówi, że już tu nie mieszkasz,
że wyjechałaś i nigdy nie wróciłaś,
i że nikt Cię już nigdy więcej nie widział.
Zazdrość rani mnie,
nie potrafię jej kontrolować,
i ta złość, że kocham Cię
w tak irracjonalny sposób.
Pragnę biec,
pragnę usłyszeć o Tobie,
czy myślisz o mnie.
I znów autostrada
i straszna samotność.
Rozmowa z ciszą,
bo nie ma z kim rozmawiać.
I znów tachykardia,
moja choroba powraca.
Szaleństwo poszukiwania Ciebie,
gdy wiem, że to mnie zabija.3
To pragnienie roztrzaskania się,
pędzenia, przyspieszania,
i ta linia tak cienka,
która oddziela życie od śmierci.4
I znów autostrada
i straszna samotność.
Szaleństwo poszukiwania Ciebie
i moja choroba powraca.
1. Dosłownie: „przyjazdu”.2. Dosłownie: „masz inne życie”.3. Dosłownie: „szkodzi mi”.4. Dosłownie: „oddziela od życia pozagrobowego”.