Mnie zerwało z nieba
Mnie zerwało na gałęzi
I wiatr troskliwie szuka,
Gdzie by mnie porzucić.
Przecież ja jestem dla niego:
Tylko klonowym liściem
Tylko klonowym liściem
Tylko bezdomnym deszczem
Tylko jesiennym kotem.
Tłum idzie mi na spotkanie, tłum idzie ślepy
I obcasami dławi moja twarz, jak dynię
Przecież ja jestem dla niego:
Tylko klonowym liściem
Tylko klonowym liściem
Tylko bezdomnym deszczem
Tylko jesiennym kotem.
Kiedy ja krwią płakałem, podkradły się cicho dzieci
I w strzępy porwały moje stargane nerwy
Lecz przecież ja jestem dla nich:
Tylko klonowym liściem
Tylko klonowym liściem
Tylko bezdomnym deszczem
Tylko jesiennym kotem.
Lecz przecież ja jestem dla nich:
Tylko klonowym liściem
Tylko klonowym liściem
Tylko bezdomnym deszczem
Tylko jesiennym kotem